Opublikowany przez: Wxxx 2011-03-25 09:40:34
I nadszedł 1 czerwca 1996 roku, dzień naszego ślubu. Kiedy obudziliśmy się rano, okazało się, że za oknem pięknie świeci słoneczko. Była to wymarzona pogoda na huczne weselisko! Wówczas nie było jeszcze ślubów konkordatowych, więc najpierw mieliśmy złożyć przysięgę w obliczu prawa i państwa. Ślub cywilny zaplanowany był na godzinę 11. Od rana trwały już przygotowania do niego. Najpierw pojechałam do fryzjera, makijaż robiła mi siostra, nawet nie wiem czy już wtedy była w naszym mieście jakaś kosmetyczka. Założyłam moją nową garsoneczkę, w kolorze łososiowym. Trzeba przyznać, że prezentowałam się w niej naprawdę nieźle. Odkąd poznałam mojego Męża, schudłam jakieś 20 kg, stałam się radośniejsza, a moje oczy nablały blasku. Tomek wskoczył w swój garnitur i byliśmy gotowi. Na naszym ślubie cywilnym obecni byli tylko nasi Rodzice, Rodzeństwo i moi Dziadkowie. W urzędzie jakoś wczuć się w powagę sytuacji. Śmieszyły nas te gotowe formułki przez nas powtarzane . A gdy Tomek zamiast powiedzieć: ''I Cię nie opuszczę, aż do śmierci", aplnął " I Cię nie wpuszczę, aż do śmierci" Wszyscy gruchnęli śmiechem. Udało nam się dotrwać do końca uroczystości cywilnej.
Powagę sytuacji wyczuliśmy dopiero podczas przygotowań do ślubu kościelnego. Już błogosławieństwo Rodziców wprowadziło nas w doniosły nastrój. Słowa Tomka Taty: "I życzę Wam, aby nic Waszego małżeństwa nie zraniło", zapadły mi w pamięci bardzo głęboko, zwłaszcza, że pierwszą raną na naszym Małżeństwie, była samobójcza śmierć właśnie Tomka Taty, zaledwie 3 tygodnie po naszym ślubie.
Jednak tego 1 czerwca nie wiedzieliśmy jeszcze o tym co nasz czeka za 3 tygodnie, cieszyliśmy się sobą i naszym szczęściem. Pojechaliśmy do kościoła, gdzie czekali już na nas wszyscy nasi goście. Kiedy Tata prowadził mnie wzdłuż głównej nawy kościoła, czułam na sobie oczy wszystkich zgomadzonych w kościele ludzi, nikogo jednak nie widziałam prócz Tomka, który stał przy głównym ołtarzu i wpatrywał się we mnie. Gdy Tata przekazywał mnie w Jego ręcę, wiedziałam już, że odtąd całe moje życie będzie związane z tym mężczyzną. To Jemu za chwilę złożę przysięgę wierności i miłości. Kiedy nadszedł już moment przysięgi, widzieliśmy tylko siebie. Ślubowaliśmy sobie, w obliczu Boga, że nie opuścimy się, aż do śmierci. Mam nadzieję. że uda nam się tej przysięgi dochować. Czułam, że jest to najdonioślejsza chwila w moim życiu, chwila, w kttórej spełniają się marzenia. Po Mszy Św. już pod kościołem odbieraliśmy życzenia i kwiaty od naszych gości. Potem udaliśmy się do hotelu, w którym odbyło się nasze wesele. Trwało one, aż do świtu!
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
aguska798 2011.03.27 15:34
I Cię nie wpuszczę:-D hehe, nie ma to jak ślub cywilny:-) 2 śluby w jednym dniu- kiedyś to było zachodu, ale za to teraz jest co wspominać:-D
annas82 2011.03.26 16:34
Ewo dużo szczęścia i radosnych chwil na dalsze lata wspólnego życia:)
Isabelle 2011.03.26 13:09
Tak myślę co ja robiłam w 1996 i za nic nie mogę sobie przypomnieć!!!!;))))) A Ty wspomnienia z tych chwil masz piękne:)
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.